Adept - W płucach tylko dym

(Już kurwa widzę jak ten tekst się źle zestarzeje. Jeden, trzy, jeden dwa, wszystko działa. Jazda)

Głośno jest i duszno, gęsta atmosfera
Sam podmuch powietrza otrzeźwi mnie do zera
Wsiąka w moje włosy zgaszonego peta smród
Gdy wrócę do domu ukołysze mnie do snu

Teraz wychodzę na taras trochę się przewietrzyć
Czuję gasnącego blanta, morowe powietrze
Które wyłącza myślenie, zmniejsza napięcie
To chemiczna radość, z dymem ulatnia się szczęście

Teraz lata jawią się jak seria kinowych seansów
budzi wspomnienia stęchlizna czerwonych Rothmannsów
Wspomnienia przyjaźni, wspomnienia melanżów,
Niesprawiedliwości i chęci rewanżu

Wspomnienia manipulacji i jebanego fałszu
Wspomnienia po ziole, wspomnienia na rauszu
A na stole kładę karty, to moje ostatnie
I pierdole to czy ktoś nimi się nie zatnie

W płucach tylko dym, tu nie ma powietrza
Można się udusić jeśli nie wiesz kiedy wyjść
Jest tu dosyć ciasno ale jest też trochę miejsca
Jeśli lubisz pić, zapraszamy, możesz przyjść

W płucach znowu dym, to puste uczucie szczęścia
Można się udusić nawet się nie orientując
W szkole grafik ciasny, ale znajdziesz trochę miejsca
By żyć z dnia na dzień ciągnie melanżując

Co się stało z naszą klasą, jak tu nie mieć wyjebane?
Żyć na bani? Kurwa sorry, to relacja nie na stałe
Daj mi spokój, dziś nie piję, już nie jaram i nie palę
Ja inaczej chyba żyję, nie przeszkadza mi to wcale

Kurwa wcale, a może coś mi nie pasuje
Może ja tu nie pasuję, czy ja czegoś tu nie psuję
Nie wiem, z kim to jest problem - ze mną to czy z Wami
Czy to jest normalne, że nie jaram się takimi zabawami

Takimi używkami, takim stylem życia
Może jestem wciąż za mały
Może za bardzo się boję, boję się być naćpany
Może nie mam takich ran, żeby ćpaniem leczyć rany

Ja - miałem ambicje, szanowałem policję
Wstyd się przyznać, ale jestem szczery, na to kurwa liczcie
Bo wiem, że tego czasem jest tu trochę mało
By żyć w takim zakłamaniu, mnie by chyba pojebało

W końcu zawsze stałem na uboczu
Chowałem się przed wzrokiem waszych oczu
Brakowało mi przyjaźni i bliskości
Nie wspominam tutaj nawet o miłości

I dalej nie wiem na ile dobrze zrobiłem
Że się nie zżyłem tak jak mogłem się zżyć, że nie zgłębiłem
tych relacji bardziej, że nie miałem dla nich miejsca
A może one to też - puste uczucie szczęścia

Może te znajomości to tylko fasada
Za którą puste relacje i okazjonalna zdrada
Za którą nie znajdziesz nic oprócz alkoholu
Trochę bezcelowych dram i za dużo mefedronu

A niektóre epizody są jak na pamięci wrzody
Na własne życzenie wszedłem do głębokiej wody
Kiedy idziesz pod prąd to zaczynają się schody
Ale wejdę tam gdzie trzeba bo pierdolę nowe mody

Czas umyka, knot świeczki życia krótko się pali
Każdy kolejny dzień świadomie stawiam na szali
Chcę go spędzić na szczycie, nie chcę spędzić go na bani
Chcę zasypiać patrząc w gwiazdy, nie zasypiać najebany

Written by:
Amadeusz Burnat

Publisher:
Lyrics © O/B/O DistroKid

Lyrics powered by Lyric Find

Adept

Adept

View Profile
Skóra Się Topi - EP Skóra Się Topi - EP